niedziela, 26 września 2010

   Pomarańczowe włosy. Luve. Wyglądają jak płomienie - jeszcze bardziej luve. Jutro farbuję na "płomienną iskrę", zobaczymy co to będzie.

   Dzisiaj nie wzięłam ze sobą żadnych dokumentów na motor, ani komórki - jestem zajebista. Właściwie nawet szkoda, że nie stali, miałabym się czym pochwalić na fejs-zbuku :D Oby tyklo mandatu nie było - oszczędzanko.
   Właśnie zżarłam tabliczkę czekolady. I chipsy. Będę tłusta. A może tak ktoś mnie uratuje przed jedzeniem?
   Taka tylko krótka notka. W środę do Gda, i będzie chyba bez internetu, jakiś czas.

sobota, 11 września 2010

    Nie wiem, co jest nie tak, ale coś ciągle mi pies nie działa. Wkurza mnie to, bo jak zostanę pozbawiona najważniejszego dla mnie narzędzia, to się chyba powieszę. W przenośni, oczywiście.
   Poczytałabym jakąś fajną mangę. Mam co prawda Akagami no Shirayukihime, Ookami no Monshou, od czasu do czasu też Fairy Tail'a, a Ouran niedługo wyjdzie ostatni (!) chapter.... i co teraz? Ja potrzebuję mojej dziennej dawki moe!
   Dzisiaj kasia stwierdziła (właściwie to wczoraj/przedwczoraj, ale zapomniała o tym napisać), że najbardziej smakują jej chipsy solone. Oczywiście, pomijając fakt, że przecież ich nie je - znowu rok przerwy (haha.).


   Tudejsza porcja rysunku - stary, jak to został określony - "(...)taki trochę pedo..." - dzięki czemu nie powędrował na deva, by stać się printem, co by kasia sobie zarabiała, tudzież planując nabyć torbę, bynajmniej potrzebuje dev$, co by jej dodał ten właśnie oto print.
   Obcięłam go tak, że nie ma tutaj już nic 'pedo'.

piątek, 10 września 2010

"Coś skrobnę na bloga i idę spać"

powiększać i tak nie ma po co, bo to i tak
chibi obrazek
   Mam zajebiste (mam nadzieję) słuchawki :D Kosztowały co nieco i oby się okazały warte tych pieniędzy. Ładne są.
   Dwa dni temu byłam w Bdg, z teczką do Maciejewskiej i spotkać się z Iz i Martą Wu. Dziewczyny szukały mieszkania, i miło było im pomóc w tym ^^ Fajnie, jakby któreś z nich które wczoraj oglądały przypadło im do gustu. Ciekawi mnie, jak to będzie z "moim" mieszkaniem. Martwię się - chociaż w sumie nie mam raczej czego - to, jak przydzielimy pokoje powinno mi zwisać, a zazwyczaj właśnie takimi bzdurami przejmuję się najbardziej. Propozycja Marty była chyba najbardziej sprawiedliwa - jeden pokój, gdzie śpimy we trzy, a drugi jako dzienny/pracownie. Gdyby się tylko dziewczyny zgodziły spać razem w jednym pomieszczeniu (hehe) to byłoby z głowy - bo pomysł z przenoszeniem się na zasadzie "każda trochę pomieszka a każdym pokoju" jest moim zdaniem bez sensu, zwłaszcza, że pewnie znowu nazwożę w pizdu rzeczy, i się nie pomieszczę. Musiałybyśmy się spotkać jakoś, żeby obgadać, Maja, Natalia i ja.

   I wzięło mnie na malowanie, co jest całkowicie pozytywnym sygnałem. Co prawda Photoshop dalej mnie odrzuca (te nowe pędzle są zajebiste, ale jakoś nie rozumiem się z menu podręcznym), a do Paintera nawet się nie zbliżam - potrzebowałabym chyba kogoś obok, kto znałby się niego bardziej na tym i byłby łaskaw podzielić się doświadczeniem. Tak jak Ps całkowicie właściwie sama odkryłam, to do Paintera nie mam cierpliwości, chociaż - sama przyznaję - jest dużo lepszy do malowania od ps'a (no, może pomijając te nowe pędzle).
   To chyba byłoby na razie na tyle - właśnie leci u mnie z mp3 trzeci opening do Brotherhood'a, i dostałam ciarów. Zajebiste piosenki! Arta nie będzie, zadowolić się trzeba tym razem tym oto ćwierć-artem. Nowe słuchawki, na złość Rafowi.

niedziela, 5 września 2010

   Cóż, muszę stwierdzić, że spodobało mi się pisanie bloga. Może to za wcześnie żeby tak mówić, ale jakoś mnie ciągnie, żeby pisać tutaj - no i czasem wrzucić jakiś bazgroł. Jak na przykład ten obok - moja szczura, Haruhi. Ostatnio coraz bardziej mnie wkurza, wyskakuje z terra i  niesamowicie hałasuje w nocy. Ale znalazłam sposób na jej nocne przeszkadzanie - do łazienki, i zimną wodą po plecach. Działa :) Może to i rzeczywiście nie jest najlepsze rozwiązanie, a miłośnicy (fanatycy) szczurów powiesiliby mnie za moje własne włoski w nosie, ale kiedy o 2 w nocy szczur cię budzi uciążliwym skakaniem, drapaniem i gryzieniem, nie zastanawiasz się długo.

(jakiś tydzień później)
   Miałam pisać, jak to fajnie było pojechać z rodzicami na grzyby, ale mało było. W trakcie tego tygodnia kilka razy byliśmy, ale dopiero dzisiaj udało się nazbierać nieco więcej; prawie wszystko zawiozłam z Andzicem Babci :)

   Znowu zdołowało mnie wejście tam, gdzie nie mam przecież już co szukać. Szkoda, bo chciałabym chociaż pogadać o byle gównach, albo czymkolwiek innym.


   Dobra, obiecana dwa wpisy wcześniej kasia w sukience. Nie tak to wyglądało pierwotnie, ale mnie to już nie obchodzi. Chcę swojego Usui'a.